top of page

NIE ZAZDROŚĆ. BIERZ PRZYKŁAD


Ona i Ja


Ona poznała świat korporacji. Ja również.

Ona była managerem. Ja również.

Ona realizuje swoje najskrytsze marzenia. Ja również.

Ona jest matką. Ja również.

Ona jest Ślązaczkom. Ja również.

Obie jesteśmy w tym samym wieku :)


Przypadek? Nie sądzę. Jak dla mnie, przypadki nie istnieją.


Poznajcie…


Osobę, którą chcę Wam dziś przedstawić, aczkolwiek wiem, że większości z Was jest znana, miałam okazję poznać w grudniu 2016 roku.

Spotkanie z nią była dla mnie wyjątkowe i tajemnicze. Dlaczego?


Jolę Naklicką-Kleser poznałam kilka dni po tym, jak postawiłam rozpocząć nowy rozdział w moim życiu.

Byłam kilka dni po złożeniu swojego wypowiedzenie i pomimo tego, iż decyzja ta była bardzo przemyślana i świadoma, wciąż szukałam wokół siebie potwierdzenia, że podjęłam słuszną decyzję.

Kochałam swoją pracę. Czułam się spełniona i dumna z tego, że miałam okazję pracować w fantastycznym miejscu. Jednak wewnętrzna potrzeba zmiany i podjęcia się kolejnego, odpowiedzialnego przedsięwzięcia była silniejsza niż można sobie wyobrazić.


I właśnie kilka dni po tym decydującym dniu, gdy zrezygnowałam z dotychczasowego życia, miałam okazję wziąć udział w warsztatach kulinarnych organizowanych przez Jolę.


Nieznajoma


Zdjęcia Joli i książki Lodovo zostały wykonane przez profifoto.pl


Nie ukrywam, że nie znałam jej wcześniej. Nie byłam również na bieżąco z Masterchef’em więc nazwisko, nic mi nie mówiło.

Pamiętam ten dzień jednak wyjątkowo dobrze. Słowa, które bowiem wtedy usłyszałam, na długo zapadły mi w pamięć i dodały mi wiary, że jeżeli innym się udało, to mi też może się udać.


Wspomnienia


Jola witając nas opowiedziała swoją historię.

Mówiła o swojej pasji do gotowania. Mówiła o tym, jak postawiła wszystko na jedną kartę.

Powiedziała, że pomimo tego, iż nie wygrała Masterchef’a, wygrała nowe życia.

Opowiadała o poszukiwaniach lokum na Pracownię Smaku. Ostatecznie, wierzcie mi, dokonała czegoś niesamowitego.

Z niczego zrobiła coś. Z ruiny zrobiła przytulny kącik kulinarny. Tam, aż chce się przebywać.

Opowiadała o tym, jak bardzo wspierał ją mąż, zarówno w podjęciu decyzji, jak i we wszelakich przygotowaniach i niezbędnych pracach.

Ja mogę sobie tylko wyobrazić, z jakim ogromem pracy, stresu i ważnych decyzji to wszystko było związane.


Te słowa i ta opowieść miały dla mnie szczególne znaczenie. Może dlatego, że moment był szczególny?


W trakcie gotowania Jola starała się podejść do każdego, każdemu opowiedzieć ciekawostkę kulinarną, rozdawała uśmiechy na lewo i prawo.

Emanowała z niej wewnętrzna radość i zadowolenie. Odebrałam ją jako osobę spełnioną i bardzo szczęśliwą.


Bierz przykład


Reakcje na taką osobę, na taką postawę, na takie osiągnięcia, mogą być różne bo ludzie są różni.

Można zazdrościć odwagi, pieniędzy, sukcesów, klientów.

Można również brać przykład, można stawiać sobie takie osiągnięcia za wzór, można starać się dogonić.

Ja osobiście wybieram wariant nr 2.


Bo cóż komu po zazdrości? Czy ona nas przybliży do naszych marzeń?


Zachęcam Was i siebie do tego aby szukać wokół siebie ciekawych postaci, uczyć się od nich, obserwować i stawiać sobie ambitne cele.


Co robić?


Jeżeli wiem, że nasza dzisiejsza bohaterka po niespełna półtora roku działalności ma już 4 000 polubień strony na Facebook’u, to może osoba rozpoczynająca swoją przygodę powinna sobie postawić za cel zdobycie 100 lajków na miesiąc?


Jeżeli dziś wiem, że Jola napisała już swoją pierwszą książkę Lodovo, a Tobie też chodził po głowie, od dłuższego czasu, taki pomysł, to może warto w tym tygodniu napisać pierwszą stronę?


Przykładów można mnożyć. Propozycji może być mnóstwo.

Ważne abyśmy rozglądali się wokół i czerpali od innych, uczyli się od innych.

Bardzo często nie trzeba odkrywać Ameryki od nowa – wystarczy dobrze się przyjrzeć osiągnięciom innych i brać dobry przykład.


Czyż podobnie nie jest w codziennym życiu?

Bardzo często używamy określenia zazdroszczę Ci np. wakacji w Stanach, nowego samochodu czy Twojego stanowiska.

Tylko czy od zazdroszczenia coś nam przybędzie? Coś się zmieni?

Raczej stawiajmy sobie konkretne cele do osiągnięcia i cieszmy się z naszych, i innych, sukcesów.


Motto


A tak już na koniec - zapytałam Jolę czy wdrażając w życie swój plan na otwarcie Pracowni Smaku miała chwile słabości i jak sobie z nimi radziła?


Zobaczcie co mi odpisała i niech to będzie naszym mottem na najbliższe tygodnie.

Tego sobie i Wam serdecznie życzę.


Jola:

Czy miałam chwile słabości i zwątpienia?

Oczywiście. Decyzja o powstaniu Pracowni Smaku nie była tak spontaniczna, jak odejście po 18 latach z korporacji.

Długo szukałam idealnego miejsca. Jeszcze dłużej trwały sprawy papierkowe, które przyznam, że wielokrotnie mnie przerażały. Dodatkowo remont, który codziennie nadzorowałam. Sprawiało mi wielką radość oglądanie postępu prac. Pamiętam jak dziś, jak zabiło mi serce, kiedy już wszystko było gotowe.

Oczywiście były chwile, w których wydawało się, że nic z tego nie będzie.

Uwierzcie, że ani przez chwilę ich nie dopuszczałam do mojej świadomości. Po prostu otwierałam następne drzwi, i następne, i rozwiązywałam problem inną drogą.

Skąd było we mnie tyle siły? Sama nie wiem...to chyba podążanie za marzeniami...tak to sobie wymarzyłam, a potem je realizowałam, niezależnie od przeszkód, udało się je spełnić.

Zapraszam wszystkich do mojego drugiego domu, do Pracowni Smaku, która kryje się w tajemniczej bramie przy Kościuszki 12 w Katowicach.

Za starymi, drewnianymi drzwiami, otworzy się świat magii, który Was uwiedzie.


bottom of page